„12 ważnych emocji” – recenzja książki

„12 ważnych emocji” to książeczka, w której polscy autorzy opowiadają o tym, co czujemy. To praca zbiorowa pod redakcją Beaty Horosiewicz, z ilustracjami Eluty Kidackiej. Ta pozycja od wydawnictwa Centrum Edukacji Dziecięcej, jak wskazuje tytuł, zabierze Cię w podróż po uczuciach, z których każde jest ważne, potrzebne i jest po prostu naturalną częścią życia.


Pierwsze wrażenie

Książka jest w przyjemnej kolorystyce. Okładka zachęca do otwarcia.
Ilustracje przedstawiają różne dzieci w codziennych sytuacjach. Mamy do czynienia z dwunastoma różnymi opowiadaniami. Ilustracje w kolejnych opowiadaniach zachęcają mnie do zgłębienia treści. Moją uwagę przykuwają dzieci z nogami w gipsie. W kolejnym opowiadaniu chyba dziecko wpada do wody i babcia je ratuje. Zastanawiam się, kiedy ja się porządnie bałam w dzieciństwie, a w związku z czym czułam zazdrość.

Wracam do okładki. Czytam kolejne emocje: duma, radość, wstyd, tęsknota, strach, złość, zazdrość, bezradność, smutek, zadowolenie, zaskoczenie, współczucie. Czytam je ponownie. Zastanawiam się, które emocje lubię, a które są dla mnie trudne. Tych trudnych wydaje się być więcej. Przypominam sobie rozważania, czy są dobre i złe emocje. Jestem ciekawa, jak zostaną one przedstawione w tej książce. 

Jeszcze przed lekturą sięgam po Porozumienie bez przemocy (M. B. Rosenberg) – źródła, z którego korzystałam, gdy uczyłam się swoich emocji. W rozdziale czwartym (Rozpoznawanie i wyrażanie uczuć) są dwie listy zwrotów: co zwykle czujemy, gdy nasze potrzeby są zaspokojone oraz gdy nie są zaspokojone. Tych pierwszych jest około 100, a tych drugich jeszcze więcej. Odnajduję emocje z okładki. Większość znajduje się na liście „gdy nasze potrzeby nie są zaspokojone”. Jednej nie znajduję w ogóle – mianowicie współczucia. Czy współczucie jest emocją? Z tym pytaniem w głowie rozpoczynam czytanie… 

Pierwsze koty za płoty

Pierwsze opowiadanie jest o dumie. Kojarzy mi się z historyjką ze szkolnego podręcznika, nie do końca potrafię utożsamić się z bohaterem, opowieść jest dla mnie mało realistyczna, a dialogi sztuczne. Kolejne opowiadanie jest o wstydzie. Wydaje mi się trochę lepsze. Wstyd jest pokazany w sytuacji występu/tremy, ale także w formie oskarżenia: „wstydź się!”. Pamiętam niejedną sytuację z dzieciństwa, w której ktoś mi mówił: „nie wstydź się, powiedz to”. Pamiętam momenty, w których naprawdę było mi wstyd i nikomu o nich nie opowiadałam. Z perspektywy osoby dorosłej, brakuje mi w tej opowieści rozwinięcia tematu tytułowej emocji. Z czego się bierze i jakie myśli za tym stoją. Co nam mówi wstyd o nas samych, o naszych potrzebach? 

Dwa następne opowiadania (o zazdrości i o radości) bardzo przypadły mi do gustu. Oba się czyta bardzo dobrze i szybko, a dzięki ilustracjom doświadczenie historii staje się jeszcze wyraźniejsze. Bardzo ucieszyło mnie, że temat zazdrości nie został sprowadzony do zazdrości spowodowanej lepszą komórką lub zabawką. Uczucie zazdrości bohaterki było mi doskonale znane, mimo że nigdy nie znalazłam się w podobnej sytuacji. Mogłam jednak spokojnie odnieść się do swoich doświadczeń i utożsamić z postaciami. Podobnie radość została oderwana od jej materialnego wymiaru i widać przemianę głównego bohatera (dorosłego), który doświadcza życzliwości i sympatii ze strony obcych ludzi.

Opowiadanie o strachu („Strach czyli Jezioro mruga żółtym okiem”) rozprawia się bardziej z dziecięcymi lękami i moim zdaniem bardziej adekwatną nazwą byłoby: „strach ma wielkie oczy”. Dla mnie strach jest jednak dużo potężniejszy i dużo trudniejszy. Dlatego może więcej strachu odczuwałam czytając opowiadanie „Smutek, czyli czasem nie jest łatwo”, w którym bohater jest świadkiem zasłabnięcia dziadka. To również pokazuje, że nasze doświadczenia wywołują w nas często pełen wachlarz emocji i ciężko określić je tylko jednym słowem. Swoją drogą, całkiem podobało mi się to opowiadanie.

Najlepsze opowiadanie

Opowiadanie – „Bezradność, czyli powiedz komuś” zwaliło mnie z nóg. Z jednej strony obudziły się we mnie moje doświadczenia z dzieciństwa, a z drugiej strony rozpatrywałam to opowiadanie z perspektywy rodzica i nauczyciela. Moim zdaniem temat kłótni i potencjalnego rozwodu rodziców jest niezwykle trudny, a jednocześnie bardzo ważny i coraz bardziej powszechny. Wydaje mi się, że opowiadanie może być dobrym punktem wyjścia do rozmowy z dziećmi o kłótniach rodziców, a także kubłem zimnej wody dla otaczających takie dziecko dorosłych. Jestem pod dużym wrażeniem uchwycenia przez autorkę niuansów wielu emocji i niezaspokojonych potrzeb („Przestańcie na siebie skarżyć! Mam tylko osiem lat i kocham was oboje!”).

Opowiadania o zadowoleniu i o zaskoczeniu były dla mnie całkiem ciekawe. W kolejnej historii – o tęsknocie – zabrakło mi komentarza, jak sobie można z nią radzić. I w końcu dotarłam do opowiadania „Współczucie, czyli najlepsze drożdżówki”. Głównymi bohaterami jest klasowy prymus Bartek oraz nowy, niewidomy uczeń Michał. W bajce jest kilka ważnych wątków – o zmianie perspektywy, o niepełnosprawności i o odróżnieniu litości od współczucia. Może być to zatem dobry punkt wyjścia do dyskusji na te tematy. Z jednej strony rozumiem zamysł pojawienia się tematu współczucia w książce o emocjach, a z drugiej – wciąż nie zgadzam się z klasyfikacją współczucia jako emocji. Moim zdaniem jest to raczej postawa, którą można przyjąć. W związku z tym odczuwam pewien zgrzyt.

Nie można przeżywać dokładnie tych samych emocji co inna osoba. Ale można sobie wyobrazić, postawić się w sytuacji tej osoby. Postarać się zrozumieć, co ona może odczuwać.


Opowiadanie „na deser”

Ostatnim opowiadaniem jest to o złości („Złość, czyli trzask”). Nie wywołało ono u mnie głębszych przemyśleń, mimo to wydaje mi się całkiem przyjemne (o ile czytanie o złości może być przyjemne). Bajka jest krótka, raczej nie ma czasu na polubienie i utożsamienie się z bohaterem (o tym, co go rozzłościło czytamy dopiero pod koniec). W opowiadaniu doceniam też niedopowiedzianą zabawną sytuację. 

Podsumowanie

Zbiór opowiadań o tym, co czujemy, zrobił na mnie dobre wrażenie. Bardzo podobają mi się ilustracje, szczególnie gdy przeglądam tę książkę po jakimś czasie. Dzięki nim jestem w stanie znowu spotkać tych samych bohaterów i odtworzyć bieg wydarzeń. Dobór przedstawionych emocji mnie satysfakcjonuje. Cieszę się, że pojawiły się różne perspektywy. Najbardziej doceniam te opowiadania, w których wachlarz przedstawionych emocji jest szeroki. W mojej pamięci opowiadanie o bezradności (i metafora o żukach) pozostanie pewnie jeszcze długo. Moim głównym zarzutem jest wymienienie współczucia pośród innych emocji. Myślę jednak, że w ferworze czytania nie jest to aż tak istotne. Dzięki temu, że opowiadanie są niezależne, można je czytać w dowolnej kolejności, także wybiórczo. Bardzo polecam tę książkę, szczególnie jako punkt wyjście do kolejnych rozmów o emocjach.

Dziękujemy grupie wydawniczej Publicat S.A. za podarowanie nam książki do recenzji!

Autorka recenzji:
Barbara Rozwałka